niedziela, 26 października 2014

Dinzler / przyjemna wizyta w bawarskiej palarnii kawy

Po drodze z 20km przebieżki wokół Tegernsee zatrzymałem się przy autostradzie A8 w Irschenbergu. Ktokolwiek jedzie z Monachium na Innsbruck lub Salzburg musi kojarzyć to miejsce, dużo tu stacji benzynowych, fastfoodów, i innych atrakcji typu fanshop FC Bayern Monachium. Mnie przyciągnęła zaś placówka firmy Dinzler Kaffeerösterei AG.



Mają tu kawiarnię, sklep i małe "muzeum" - "Erlebniswelt". Zwiedzanie palarni i "muzeum" z przewodnikiem możliwe jest tylko raz w miesiącu, w pierwszy piątek miesiąca. Pozostało mi więc porozglądać się samemu.


Mają tam kino, interaktywne stoły z prezentacjami, mapy, można zobaczyć mały magazyn, elementy palarni, sporo różnych pamiątek. Fajny początek, dla kogoś, kto o kawie nie wie jeszcze nic.

 
Ja przebiegłem to dość szybko, nie chciałem sobie zabierać przyjemności pełnej wizyty następnym razem.


W kawiarni serwowali espresso i jego wariancje na bazie blendu Verona. Nie zachwycił. Nie prowadzą kaw z segmentu speciality.

Są dwa single z mniejszych plantacji, sprowadzane z nich bezpośrednio, a nie przez giełdę. Ja napaliłem się na zakup Columbia Buena Vista. Ale oczywiście na czterdzieści gatunków - tego NIE było! Wyszedł. Jak mówiła mała karteczka przyczepiona do pojemnika, gdzie ta kawa powinna się znajdować - "AUS". Widać ją na fotce poniżej dokładnie nad głową przechodzącej sprzedawczyni.


Na szczęście właśnie wprowadzili drugiego singla "direct trade" - NGoro NGoro Mountain Coffee. To więc zakupiłem za 7,40 € / 250g. Proponowane do filtra, frenchpressu i automatu. Za dwa dni wypróbujemy w domu z aeropressu i moki. Opis kawy za stroną producenta:
"Im Biosphärenreservat NGoro NGoro, im Norden Tansanias, wächst dieser beeindruckende sortenreine Arabica auf einer Höhe von 1700 m zu einem der besten Kaffees Afrikas heran."



Mówią, że należy do najlepszych kaw Afryki. :-) Marketingowy oldskul.

Wszystko to oldskulowe tutaj, ale idą w dobrym kierunku. Langsam aber sicher.




 

środa, 1 października 2014

Niezbędnik zaparzacza / odsłona czwarta – TEMPERATURA WODY

No niestety, temperaturę wody też musimy starać się kontrolować. Można zrobić to dwojako: (1) albo zagotować wodę w czajniku i potem TERMOMETEREM mierzyć jej temperaturę, aż zejdzie do odpowiedniego poziomu, (2) albo zagotować wodę w CZAJNIKU, w którym możemy nastawić żądaną temperaturę.


Ja po długiej walce z rozwiązaniem numer jeden, wykorzystałem fakt, że nasz stary czajnik po wielu latach wiernej służby się rozszczelnił, i kupiłem czajnik do wersji 2. Wybrałem model GRAEF WK 701 (ok. 320 zł).  Ma cztery poziomy temperatury gotowania:
 
(1)    wrzątek (100°C) nadaje się do przygotowywania herbat czarnych, ziołowych, owocowych

(2)    temperatura 93°C (znaczek filtra do kawy) jest idealna do kawy z filtra, herbaty oolong i pół-fermentowanej

(3)    temperatura 80°C nada się do parzenia wielu zielonych odmian herbat i napojów błyskawicznych

(4)    zaś 70°C to temperatura dla japońskiej herbaty Gyokuru Asahi.
 


Jeśli ktoś zechce dalej gotować wodę do wrzątku i czekać kilka minut aż się ochłodzi, to pozostaje mu kupić termometr. TERMOMETR do wody można dostać za jakieś kilkadziesiąt złotych.